Bogdan Nowak
Uśmiech i ręce
Największe sukcesy odnosi w terapiach chorób kobiecych, jednak działanie Karola Jóźwiaka okazuje się zdumiewająco skuteczne także w wielu innych schorzeniach. Nazywają go uśmiechniętym uzdrawiaczem
W poczekalni gabinetu zastaję kobietę z Lublina, czekającą na kolejny zabieg. Ma na imię Ewa i nie krępuje się opowiedzieć mi o swoim cierpieniu i radości z odzyskania zdrowia, zawdzięczanej człowiekowi, do którego od dawna przyjeżdża.
– Przez dwa lata – relacjonuje – dokuczały mi dolegliwości ginekologiczne. Jestem już po trzech operacjach: po każdej z nich czułam się coraz gorzej. Od września 1999 roku choroba ginekologiczno-neurologiczna, której przyczyn nie potrafiono określić, całkowicie mnie unieruchomiła. Nawet pomoc profesora – wybitnego specjalisty, nie zlikwidowała nieustannych bóli tego delikatnego miejsca.
W takim właśnie stanie wypisano mnie do domu, gdzie mogłam leżeć tylko na prawym boku jak kukła – całkowicie uzależniona od pomocy męża i dzieci.
Któregoś dnia wpadł mi w ręce kalendarz medycyny niekonwencjonalnej, w którym przeczytałam artykuł o wiecznie uśmiechniętym Karolu Jóźwiaku. Było to w końcu sierpnia 2000 roku.
Z Lublina przywieziono mnie do Łodzi w pozycji leżącej. Na czas dwutygodniowej terapii zatrzymałam się u siostry.
Już po trzecim zabiegu mogłam normalnie spać i samodzielnie chodzić po mieszkaniu. Ku zaskoczeniu mojemu i bliskich, zaczęło „wracać mi życie”. Po trzech dalszych zabiegach poczułam się tak wzmocniona, że sama wychodziłam po zakupy do łódzkich sklepów. Do domu w Lublinie wróciłam uszczęśliwiona, ciesząc się z cudownych efektów zabiegów, jakim zostałam poddana. Na kolejne, które pomagają utrwalić obecny stan, przyjeżdżam już sama autobusem. A nie jest to łatwa podróż, bo trwa prawie 6 godzin.
Od rozmówczyni również dowiaduję się, że „przy okazji” łódzki healer wyleczył ją z długoletniej nerwicy serca. Także wszystkie inne organy wewnętrzne zaczęły normalnie funkcjonować.
Ze wzruszeniem czytam list od innej kobiety, której pomógł Karol Jóźwiak: W rok po urodzeniu córeczki stwierdzono u mnie mięśniaka macicy. Przestraszyłam się skierowania na operację do szpitala i poszłam z nadzieją do Ciebie, Karolu. Po kilku seansach udałam się ponownie na badania. Nigdy nie zapomnę słów pani doktor Błachowej, która po dokładnym zbadaniu mnie powiedziała: „Proszę pogratulować temu bioterapeucie, tutaj nie ma żadnego guza.” Za Twoim pośrednictwem Pan Bóg i mnie dołączył do listy wyleczonych. A jednak przedtem byłam jak niewierny Tomasz, nie mogłam uwierzyć, że guz tak po prostu zniknął. Na pamiątkę przesyłam Ci skierowanie do szpitala, które dzisiaj jest już mi niepotrzebne.
Duch i kora
Karol Jóźwiak tak przedstawia istotę swego oddziaływania na chorego: – Operuję na płaszczyźnie duchowej. Oddziałuję na korę mózgową, a przez nią na chory organizm. Terapia polega na przeprowadzeniu trzech zabiegów. Podczas pierwszego przekazuję pacjentowi energię. Działa ona relaksująco i odprężająco, a jednocześnie przygotowuje chorego do dalszych zabiegów. Drugi seans jest leczniczy. Naładowany energią organizm wysyła mi impulsy, za pomocą których lokalizuję chorobę. Następnie – poprzez mózg – przesyłam leczniczą energię do chorych organów, dzięki czemu już po kilku godzinach samopoczucie pacjenta ulega stopniowej poprawie. Podczas trzeciego zabiegu, kończącego naturalną kurację, po raz pierwszy stosuję dotyk. Wzmacniam wtedy organizm. Jest to rodzaj działania profilaktycznego.
Siemion dziękuje i zapewnia, że nadal jest silny
Księga podziękowań zapełniona jest licznymi wpisami. Znajduję wśród nich m.in. wyrazy wdzięczności od wybitnego aktora Wojciecha Siemiona: Panie Karolu! Proszę potraktować mój zapis jako list, który i tak chciałem do Pana napisać. Wizyty u Pana przypadły na bardzo trudny okres mojego życia i działalności teatralnej. Dał mi Pan siłę, by to znieść i przewalczyć nieprzewidziane kło¬poty. Dalej jestem silny. Życzę Panu „stu lat”. Wojciech Siemion.
Warto też odnotować inne wpisy:
Bardzo dziękuję Uzdrowicielowi Karolowi za okazaną mi pomoc. Od trzech tygodni miałem guz na szyi, który był bardzo widoczny i przysparzał mi wielkich zmartwień. Po wizycie u Karola (seans trwał około minuty) guz zniknął. Zdzisław C.
Tak to Bóg na drodze moich dzieci postawił cudowne ręce pana Karola, które przekazały uzdrawiającą moc. Sześcioletnią Lidkę z rozpoznaniem: „białaczka” miała uratować operacja przeszczepu szpiku. Operacji nie było, a dziecko żyje, chodzi, biega. Dwuletnia Marysia już nie ma drgawek padaczkowych. Życzę panu Karolowi dalszych owocnych posług dla chorych. Wanda D.
Z wdzięcznością chcę Panu podziękować za uzdrowienie. Bardzo cierpiałam na owrzodzenie jelita grubego. Wrzody, które na nim były – popękały. Znalazłam się w szpitalu. Stamtąd zostałam skierowana do poradni, gdzie zrobiono rektoskopię. Po zbadaniu lekarz był bardzo zdziwiony, że wszystko jest w porządku. Zapytał, co brałam. To badanie zrobiono mi w jednym z łódzkich szpitali. Dostałam orzeczenie, że wszystko jest u mnie w porządku. Stało się tak dzięki Panu, Panie Uzdrowicielu. Teresa B.
Jeżeli miałabym wybierać bioenergoterapeutę na podstawie pochlebnej opinii i fotografii, na pewno po raz drugi zdecydowałabym się na uśmiechniętego, emanującego ciepłem, serdecznością oraz przyjaźnią pana Karola Jóźwiaka. Intuicja podpowiedziała mi za pierwszym razem bardzo dobrze, ponieważ okazał się on niezwykle skutecznym uzdrowicielem. W krótkim czasie położył kres moim dokuczliwym dolegliwościom nerwicowym, migrenowym oraz reumatycznym. Ten człowiek ma złote ręce. W dalszym ciągu pozostaję pod opieką pana Karola, do którego zwróciłam się tym razem o pomoc w regeneracji osłabionego wzroku (przymglenie soczewki lewego oka). Po kolejnych zabiegach widzę wyraźniej i ostrzej. Jestem ogromnie wdzięczna temu sympatycznemu człowiekowi za okazaną pomoc i myślę, że śmiało mogę go nazwać moim uzdrowicielem. Dzięki pomocy z jego strony jestem szczęśliwsza, zdrowsza, radośniejsza i mogę w pełni korzystać z życia. Myślę, że uśmiech, którym pan Karol dzieli się ze swoimi pacjentami również działa leczniczo, bo wówczas wdzięczni chorzy emanują z siebie pozytywną energię i szybciej zdrowieją. Bożena P.
Chory, który parzył
55-letni dziś healer z Łodzi, stale goszczący na listach rankingów najlepszych polskich uzdrowicieli, tak wspomina początki swojej drogi:
– Od 11 lat mam oficjalnie zarejestrowany gabinet bioterapeutyczny. Ukończyłem liczne kursy, w tym m.in. z zakresu anatomii i fizjologii człowieka, prowadzony przez Wyższą Szkołę Humanistyczno-Ekonomiczną w Łodzi. Posiadam certyfikat uzdrowiciela z międzynarodowymi uprawnieniami, zostałem też zweryfikowany w zakresie bioenergoterapii i radiestezjii przez Stowarzyszenie Bioenergoterapeutów MAZOWSZE w Łodzi.
Wszystko zaczęło się w 1984 r., a bioterapeutą zostałem przypadkowo. Byłem wówczas chory i leżałem w szpitalu po operacji nerek. Pewnego dnia niechcący dotknąłem dłonią kolana leżącego ze mną w tej samej sali chłopca. Zareagował na to tak, jakby został poparzony. Drugi dotyk, już celowy, potwierdził, że moje dłonie wysyłają nieznaną energię, w dodatku najwyraźniej leczniczą, gdyż chłopak bardzo szybko wyzdrowiał. Skąd o tym wiem? Bo na naszych oczach porzucił kule, za pomocą których się poruszał. Ja zaś po wyjściu ze szpitala zostałem przyjęty przez znanego wrocławskiego bioenergoterapeutę, który stwierdził, że jestem obdarzony silnym biopolem o właściwościach leczniczych.
Przyjmuję chorych nie tylko w Łodzi, ale także w innych miastach. Chętnie korzystam też z zaproszeń księży proboszczów, którzy z wdzięczności za uzdrowienia ich parafian przekazali mi liczne pisemne podziękowania. Pomagając ludziom podróżowałem do różnych krajów – byłem wUSA i Kanadzie, w Holandii, Belgii i Niemczech.
– Jak określiłby Pan swoją profesję? – pytam.
– Mówiąc najkrócej jest to zdolność, dar przekazywania energii w celu uzdrawiania pacjentów. Miejsca lub miejsce objęte schorzeniem lokalizuję na podstawie impulsów wysyłanych przez mózg chorego. Sam jestem kanałem przekazującym energię płynącą od Boga do chorej osoby.
– Ciało człowieka – mówi Jóźwiak – ma siedem głównych czakramów energetycznych. Przed zabiegiem oczyszczam je, a później energetyzuję. Wspomagam chorego w leczeniu, ale sam NIE LECZĘ. Od leczenia są lekarze dysponujący wiedzą, umiejętnościami, aparaturą. Diagnozy dokonuję tylko dla swoich potrzeb, nie informując o tym pacjenta.
Mieszkaniec Tomaszowa Mazowieckiego zawdzięcza Jóźwiakowi wyleczenie prostaty, na którą od dawna cierpiał. Ponieważ bał się operacji, pojechał do łódzkiego terapeuty. Jego dotyk rąk i oddziaływanie energią sprawiły, że gruczoł zaczął wracać do normy. Dziś starszy człowiek nie odczuwa żadnych dolegliwości.
Również Anna z Łodzi dzieli się swoją radością z odzyskanego zdrowia: – Od trzech lat jestem na rencie inwalidzkiej – zwierza się. – Chorowałam m.in. na cukrzycę, serce oraz silną nerwicę. Brałam kilogramy leków. Po ośmiu seansach u pana Jóźwiaka cukrzycy już nie mam, co zostało udokumentowane badaniami medycznymi. Poprawiła się praca serca, zmniejszyła nerwica. W tej chwili nie biorę w ogóle żadnych leków!
Mieszkanka Wisły, Lidia dziękuje łódzkiemu naturoterapeucie za głos odzyskany po trzecim spotkaniu z nim. I pomyśleć, że miała już wyznaczoną datę operacji strun głosowych. Dziś cieszy się, że w naturalny, bezinwazyjny sposób uchroniła się przed ciężkim zabiegiem.
Dorota M. tak relacjonuje okoliczności uratowania jej dziecka przed operacją: – Moja córeczka miała na węzłach chłonnych guza wielkości śliwki. Stan ten utrzymywał się przez dwa miesiące, żadne leki nie pomagały. Po pierwszej wizycie u pana Jóźwiaka guz „otworzył się” i cała ropa wyszła na zewnątrz. Wszystko skończyło się pomyślnie i dziecko uniknęło operacji.
Szczególne zaświadczenie lekarskie, odrzucone kule i cud
Niekonwencjonalna terapia uśmiechniętego uzdrawiacza z Łodzi znajduje coraz większe uznanie wśród lekarzy. Jego pacjentem był m.in. dr Adam R., który przez sześć lat cierpiał na niedrożność nosa. Nie pomagały żadne farmaceutyki, z antybiotykami włącznie. – Doszło już do tego – wspomina dr R. – że nawet w ciągu lata nie mogłem oddychać przez nos. Najbardziej dawało się to we znaki rano, po przespanej nocy. W tej sytuacji musiałem oddychać ustami, co z kolei powodowało infekcję górnych dróg oddechowych. Dopiero terapia u pana Karola Jóźwiaka pozwoliła mi skutecznie pozbyć się tego uciążliwego schorzenia.
W przytulnym, gościnnym gabinecie łódzkiego healera wisi Kodeks Etyki Bioenergoterapeuty, w którym podkreślono, iż nie zastępuje on medycyny klasycznej, a jedynie ją uzupełnia, nigdy nie kwestionuje diagnoz lekarskich, przepisanych środków farmakologicznych, czy zabiegów, a także wykazuje dużą wrażliwość wobec ludzkiego cierpienia.
Janina Bartczak przyszła do uzdrowiciela, wspierając się na kulach. Bardzo cierpiała; dokuczał jej przewlekły gościec, a ponadto w wypadku złamała rękę i nogę. Po pobycie w szpitalu chodziła jedynie dzięki kulom. Już po pierwszym spotkaniu z Karolem Jóźwiakiem odrzuciła je i wyszła z gabinetu o własnych siłach. – Nie tylko pozbyłam się kalectwa – oświadczyła – ale odtąd chce mi się znów żyć!
Teresa z Łodzi od siedmiu lat cierpi na raka kości. Pozostaje pod stałą kontrolą przychodni onkologicznej, a jednocześnie korzysta z zabiegów uzdrowicielskich u Karola. – Gdyby nie te zabiegi, do końca życia poruszałabym się wyłącznie o kulach i byłabym łysa – podkreśla. Ma stanowczy głos i na pierwszy rzut oka w ogóle nie widać, że choruje na nieuleczalne schorzenie. – To właśnie niezwykła energia pana Jóźwiaka trzyma mnie przy życiu. Podczas chemioterapii nie tracę włosów i poruszam się samodzielnie.
Sylwia z Krynicy również ma powody do wdzięczności. – Od dawna cierpiałam na bolesne menstruacje – pisze w liście. – Ostatnio leki przeciwbólowe w ogóle nie skutkowały, gdyż mój organizm uodpornił się na nie. Po trzech spotkaniach z panem Karolem pozbyłam się bólu w dole brzucha, a dwie ostatnie menstruacje przebiegały zupełnie bezboleśnie, co nigdy przedtem się nie zdarzało. Oprócz tego bolała mnie lewa nerka. Bezpośrednio po trzecim zabiegu „urodziłam” wieczorem kamień. Obecnie nic już mnie nie boli, a moja wdzięczność nie ma granic.
A na koniec jeszcze jeden głos uszczęśliwionej kobiety, której pomógł łódzki healer: Z całego serca dziękuję panu za pomoc w odzyskaniu zdrowia. Stwierdziłam u siebie w lewej piersi guz wielkości sporego żołędzia. Byłam przerażona. Już po pierwszym zabiegu u pana Karola ból całkowicie ustąpił, a guz zmniejszył się o połowę. Po trzecim spotkaniu nie został po nim najmniejszy ślad. Jestem szczęśliwa, że obyło się bez szpitala i operacji. To cud.
Kontakt z Karolem Jóźwiakiem: 90-418 Łódź, al. Kościuszki 3, tel. (0-42) 632-13-32